‘To przecież Twoje życie jest’

0
47

Od dwóch dni zbieram się, żeby coś napisać, ale nic ciekawego nie przychodzi mi do głowy. Pozostaje mi więc napisać kilka zdań o tym, co się dzieje w moim życiu. A dzieje się dużo i jeszcze więcej. Wczoraj o 17.40 na lotnisku wylądował samolot z moim tatem na pokładzie. I o dziwo już 5 minut później ściskaliśmy go (zawsze czekaliśmy dobre 20 minut zanim przeszedł odprawę) ciesząc się, że szczęśliwie doleciał. A teraz? Czas płynie jakoś inaczej, szybciej. Wszystko jest jakieś inne, jakby nierealne.Może trochę nieważne, wszystko zeszło na drugi plan. Emigracja ma swoje dobre i złe strony. Dobrą stroną jest przede wszystkim to, że docenia się fakt, iż ma się ukochaną osobę, w moim przypadku ojca. Teraz, kiedy jest z nami, chodzę koło niego na paznokciach, tym bardziej, że przyleciał i…położył się do łóżka z gorączką. Podaję mu leki, sprawdzam temperaturę i się martwię, bo znam go i wiem, że tylko przyjdzie poniedziałek i już go w łóżku nie utrzyma. Tym bardziej, że rodzice zaplanowali remont łazienki.
Mój tato to chodzące tornado. Jeszcze nie wsiadł do samochodu na parkingu koło lotniska i już zaczął się wygłupiać. W drodze powrotnej rozbolał mnie brzuch ze śmiechu, a dzisiaj się aż popłakałam. W nim jest tyle energii i jakieś dziecięcej, beztroskiej radości. Wiem, że to tylko przykrywka. Widzę jego smutek, kiedy tylko wyjdzie temat o powrocie do Stanów, widzę jego tęsknotę. Ale nie chcąc zamartwiać nas, śmieje się, dokucza nam (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i opowiada niezliczone ilości kawałów, których nie jestem w stanie spamiętać.

Poza przyjazdem taty dużo się dzieje jeśli chodzi o moje studia. Dzień w dzień siedzę w Internecie i szukam… Właściwie sama nie wiem czego. Chyba tylko dobicia się. I akurat wczoraj mi się udało. Ale nie będę po raz kolejny wylewać swoich żalów. Postanowiłam sobie, że już więcej nie będę nic szukać. Po prostu będę robić swoje. A do moich najważniejszych obowiązków jest perfekcyjnie zdać matmę i geografię. Później będę się zastanawiać. Bo póki co, od nadmiaru zbędnych informacji jestem wykończona psychicznie i już po mału fizycznie. Ciśnienie…ah to moje kochane ciśnienie. Nerwy, przesilenie wiosenne, stres, natłok obowiązków, niedawna choroba sprawiły, że ciśnienie od ponad tygodnia waha mi się w granicach 150-130/80. I cholerstwo nie chce spaść bardziej. Nie przyznawałam się mamie, bo wiedziałam, że ma dużo roboty w związku z przyjazdem taty, ale dzisiaj już, kiedy czułam, że za chwilę zwymiotuję – nie wytrzymałam, przestraszyłam się, bo wiem, że to główne objawy zbliżającego się wylewu. A znam kilka osób, które w moim wieku w ten sposób pożegnały się z naszym światem.
Nie, nie chcę się żalić. Może po prostu chcę przestrzec wszystkich tych, którzy mają podobną sytuację do mnie. Operacją, nawet ta przebyta wiele lat temu, ma wpływ na nasze całe życie. I skoro raz lekarz zalecił kontrolę ciśnienia (regularnie!), to trzeba się tego trzymać. A ja wciąż chciałam być silna, wciąż chciałam udowadniać, że nic mi nie jest, że sobie poradzę. Przez to też może i Kuba nieraz mi nie wierzył, że mogę się źle czuć. Myślał, że wykręcam się w ten sposób od długich wypadów na rowerze. Ale mam nadzieję, że teraz zrozumie. Skoro mówię – boli, tzn że naprawdę trzeba mi odpuścić.
Cholernie mnie to wkurza. Jak kruche jest ludzkie zdrowie i jak wielki wpływ ma ono na nasze całe życie. Jedna operacja i czuję się, jak stara babka, która musi na siebie uważać na każdym kroku. Chciałabym obudzić się pewnego dnia, pogłaskać się po głowie i nie czuć blizny…
Łzy same spływają mi teraz po policzkach. Co ja właściwie wypisuję?! Nie mam prawa narzekać, nie mam prawa nikomu mówić, że się źle czuję. Są ludzie, jak na przykład mój brat, którzy chcą się obudzić i nie czuć bólu skrępowanych nóg, które odmawiają posłuszeństwa, każdego cholernie ciężkiego dnia.

Dręczą mnie ostatnio wyrzuty sumienia… Wyrzuty sumienia za moje myśli, za moje czyny. Cieszę się, że jest tato, bo inaczej mogłoby być ciężko. A tak to nie ma czasu się smucić, nie ma czasu myśleć o zmartwieniach.
Gdyby ktoś zapytał się mnie teraz jaki mam humor? Odpowiedziałabym, że mieszany. Z jednej strony strasznie się cieszę z przyjazdu taty. Poza tym Kuba się dzisiaj nade mną zachwycał i choć nie powiedział (wprost), że mnie kocha (czego nie mówi już od dawna), to i tak wiem, że tak jest ;)   Z drugiej strony studia i te dręczące wyrzuty sumienia. Ogólnie jest dobrze. Jakaś nadzieja mnie ogarnęła. Boję się zapeszać, ale gdyby zawsze było tak, jak teraz…
Idę spać. Północ już, głowa mi pęka od ciśnienia.