Presja czasu

0
35

Już godzinę temu zaczęłam pisać notatkę, ale…schowałam ją w najgłębsze zakątki swoich myśli i swojego komputera. Nie nadaje się ona do publikacji. Zbyt osobista, za wiele w niej opisałam. A ktoś kiedyś mi zarzucił, że się ‘obdzieram’ na blogu. Tutaj jest tylko namiastka tego, co tak naprawdę dzieje się  w moim życiu.
Ale ja nie o tym. Moje wciąż zmieniające się stany umysłu zostawię może bez komentarza. Teraz moim jedynym problemem jest matura. Jak to mój korepetytor od angielskiego powiedział w ostatnią sobotę ferii – “No to teraz już ostatnia prosta”. Zmroziły mnie te słowa. Dokładnie zostało mi/nam wszystkim trzy miesiące. Trzy miesiące na uzupełnienie lektur, na powtórzenie całego materiału z matematyki i geografii i na naukę angielskiego. Trzy lata w trzy miesiące. Dam radę? Oczywiście, że tak. Tylko, że mi się cholernie nie chce. Choć już dzisiaj pilnie zasiadłam do książek i zrobiłam to co sobie zaplanowałam. Jak dalej będę się uczyć w takim tempie to może mi się uda.
Mam w sumie kilka postanowień na najbliższe dwa tygodnie. Ograniczyć ‘widzenia’ z Kubą (z tym może być ciężko), uczyć się pilnie, nie dawać się lenistwu i przynajmniej raz w tygodniu chodzić na basen, co by nie zgłupieć przy książkach. Karnet już mam, tylko żeby chęci były.

O co chodzi z tytułową presją czasu? Chyba każdy już wie. Pierwszy dzień po feriach i w szkole jakaś inna atmosfera. Od początku tego roku każdy mówił o maturze, ale teraz – istny koszmar. Każda przerwa wypełniona jest tym tematem. Każdy mimo wszystko się przejmuje, bo jednak większości zależy na jako takiej przyszłości. A jaka przyszłość czeka ludzi po ogólniaku bez studiów i fachu w ręku?
W tym miejscu pasuje nieco napisać o ‘darmowej’ edukacji w Polsce. Ja i większa część osób z mojej klasy chodzi na korki.  Z polskiego, geografii, matematyki, angielskiego. Ja do początku trzeciej klasy chodziłam tylko na angielski. Nie dlatego, że miałam z nim problemy, tylko chciałam wiedzieć więcej, tym samym na korkach już w gimnazjum ‘zdawałam’ rozszerzoną maturę. Na początku tego roku zapisałam się na matmę, bo nasza profesorka nie wyrobi z materiałem i nie zdążymy wszystkiego przerobić do matury… Dzisiaj zdobyłam numer telefonu do kobiety od polskiego, bo nasza profesorka – to długi temat. Krótko mówiąc, już ładnych kilka lat temu powinna przejść na emeryturę, a jak nie to powinni ją zwolnić. Matura za trzy miesiące, a ja nie mam bladego pojęcia o prezentacji. Wiem tylko tyle, co dostałam od Kuby (sama prezentacji nie pisałam).

Jest jeszcze jedna sprawa, ale póki co nie rozmawiałam o tym z Kubą, więc nie chcę wdawać się w szczegóły. Od dłuższego czasu przeprowadzamy z koleżanką poważne rozmowy, zastanawiając się nad swoją przyszłością. Dzisiaj obmyśliłyśmy plan, który niestety jest ryzykowny, czaso- i kapitałochłonny i wydawać by się mogło – nierealny.  Kuba od dawna ma podobne plany, ale gdyby chciał je zrealizować, sądzę że byłoby mu łatwiej, bo jest facetem, ale o tym innym razem.

Przydałoby się już zasnąć, bo jutro na siódmą, osiem lekcji, potem korki, a spać mi się nie chce ani troszkę…