Dawno nie pisałam, bo…nie miałam czasu, poza tym nie chciałam na gorąco roztrząsać tego, co się działo przez ostatni tydzień. A działo się dużo, aż za dużo. Nie chcę ze szczegółami opisywać tego, co się wydarzyło, bo już nie ma sensu, ale skutki całego tygodnia chyba będę odczuwać jeszcze długo. A przynajmniej długo będę się uczyć od nowa zaufać Kubie. Nie, nie zdradził mnie, nie odszedł ode mnie, ale powiedział kilka słów za dużo i trudno jest mi teraz o tym zapomnieć. Widziałam wczoraj, że żałował, ale sam żal nie wystarczy. Musi się postarać, żebym nie patrzyła i nie myślała o nim ze strachem, że znowu coś wywinie.
Ten tydzień wiele mi uświadomił. Trzeźwo spojrzałam na kilka spraw i doszłam do wniosku, że czasami nie warto na siłę próbować. Ta sytuacja choć po części nauczyła mnie dystansu do naszego związku i pokazała, że może nie warto się tak całkowicie angażować. Kiedyś może zmienię zdanie, ale na pewno nie sama i nie przypadkiem.
Tyle już o tym. Co więcej się dzieje? Duuużo. Próbne matury, słońce za oknem i ta okropna niechęć do nauki. Ale nie jest źle, nie narzekam tak bardzo. Cieszę się, że to już niedługo. Jeszcze trzy miesiące i po wszystkim. Jakoś z optymizmem patrzę w przyszłość. Może i mój wyjazd do Krakowa to nie taki zły pomysł? Tak, czy siak złożę papiery i w Krakowie. Jeśli mnie przyjmą, podejmę ostateczną decyzję. Tak bym chciała pójść na jakiś spacer, albo gdzieś pojechać! Moje jedyne wyjście dzisiaj z domu to podwiezienie brata do miasta. Ale i ta krótka chwila, kontakt ze słońcem, dał mi jakąś energię.
Kuba ma się dzisiaj pilnie uczyć do egzaminu, ja oczywiście do matury.
Znalazłam w sobie siłę, o której istnieniu zapomniałam przez ostatnie dwa lata!