No to mamy nowy rok

0
41

Niedawno wróciliśmy z Krakowa. Spędziliśmy tam szalonego, pełnego przygód i niebezpiecznych sytuacji sylwestra. Długo będę go pamiętać, bo na prawdę działy się cuda. Od wybitego barku kolegi, poprzez Jego zabłądzenie na ulicach Krakowa, po szalony bieg z mieszkania na rynek, coby zdążyć przed nowym rokiem. Co to był za bieg… Piętnaście minut do północy, a my dopiero wyszliśmy z mieszkania. Mknęliśmy więc ulicami, potykaliśmy się o wystające kostki brukowe i śmialiśmy się do rozpuku. Ludzie szczerze nam dopingowali, śmiejąc się z nas jednocześnie. Po drodze spotkaliśmy pana, który miał bliskie spotkanie z koszem na śmieci, próbując wybadać możliwości swojego ciała. Zdążyliśmy akurat. Załapaliśmy się na wielkie odliczanie, fontannę szampanów (kurtka właśnie się pierze) i pokaz sztucznych ogni. Kiedy pierwszy zgiełk ucichł, spokojnie wtuliłam się w Kubę i byłam szczęśliwa, że mogłam nowy rok przywitać właśnie z nim.

Być może to był wyjątkowy sylwester dlatego, że w Krakowie, z tymi ludźmi, z Kubą i przede wszystkim – byłam trzeźwa i nic mnie nie męczyło ;p Użyłam sobie zabawy, jak nigdy. Zrywałam boki patrząc na podchmielonych kolegów, którzy to łapali szwędacza, to brało ich na amory, to znowu przeobrażali się w śpiewaków operowych. Nie da się tego tak opowiedzieć. Trzeba znać tych ludzi, ich przyzwyczajenia, zachowania, żeby zrozumieć. Imprezę zakończyliśmy u jednego z kolegów w mieszkaniu. Ale nie u tego, u którego wszystko się rozgrywało, gdyż brakowało już miejsc. Mieliśmy z Kubą do dyspozycji jedno, pojedyncze łóżko. Tak też całą noc musieliśmy być mocno do siebie przytuleni i mogłam czuć Jego obecność całą noc.

A teraz? Teraz mam “kaca”, siedzę w ogłoszeniach w Internecie, szukam mieszkania na wynajem, po cichu obcieram łzy i z nadzieją planuję, jak to będziemy z Kubą mieszkać (i z kimś jeszcze – co by było taniej). Z każdym dniem, co raz bardziej utwierdzam się w tym, że muszę wyprowadzić się gdzieś chociażby na okres studiów. Nawet dziś, kiedy po powrocie do domu czekało na mnie “miłe” przywitanie. Mama się nie ucieszy. Jest pewna, że jeszcze przez studia będę z nią mieszkać. Jak najdłużej chciałaby mnie mieć przy sobie, ale ja pasuję. Pewnie życie zweryfikuje moje plany, kiedy okaże się, że nie mam za co mieszkać poza domem, ale mam nadzieję…