Temat poruszany chyba przez każdego, bardzo kontrowersyjny i przede wszystkim ciężki. Są i tacy, którzy go unikają, ale szczerze mówiąc wolę, jeśli ktoś milczy, niż wykrzykuje swoje, często błędne racje bez potrzeby.
Moje stanowisko, co do aborcji zawsze było takie samo. Dopuszczam taką możliwość (nie wiem, czy na sobie, nie wiem, czy byłabym w stanie zabić własne dziecko), z jednym wielkim “ale” – tylko i wyłącznie w przypadkach, kiedy ciąża bezpośrednio zagraża zdrowiu lub życiu matki i pod warunkiem, że u dziecka nie wytworzyły się jeszcze najważniejsze organy, jak serce i mózg. A te wykształcają się już w szóstym tygodniu, tak więc czasu jest naprawdę mało.
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Byłam dzisiaj w szkole tylko na dwóch lekcjach, ale zdążyłam się załapać na film. Może ktoś go kiedyś widział – “Niemy krzyk”. Film z początku lat 80. a więc dość stary, ale pokazujący aborcję w sposób dosłowny, jako morderstwo żywej istoty. Mało jest przypadków, w których aborcji dokonuje się do 6 tygodnia ciąży. Zazwyczaj jest to po 12. tygodniu, kiedy to wszystkie organy dziecka są już dokładnie wykształcone. Aż nie wiem, jak mam opisać to, co zobaczyłam. Już nie raz i nie dwa widziałam zdjęcia rozkrwawionych małych, zabitych istotek. Ale chociaż pozostawał cień nadziei, że zabijają te niewinne dzieci w bardziej humanitarny sposób. Rozrywanie żywcem na części nie wchodziło “w grę”.
Najbardziej poraziły mnie słowa “Czy element 1 został już usunięty?”. Element jeden! Dziecięca, oderwana od reszty rozszarpanego ciała główka to dla lekarzy aborcjonistów element 1!
Nie wiem, może proces przeprowadzania aborcji uległ jakiejś zmianie, ale szczerze mówiąc nie łudzę się ani, że na lepsze.
Na tym filmie była scena, na której pokazano obraz z ‘filmu’ usg podczas przeprowadzania aborcji. Malutkie, spokojne, bezpieczne w brzuchu matki dziecko, kiedy poczuło zagrożenie zaczęło się miotać, próbując uciec. Jak zwierze w klatce, bez możliwości wydostania się. Po krótkim czasie został tylko “element 1″ swobodnie poruszający się po macicy…
Ja miałabym problem z usunięciem zalążka, a kobiety decydują się na morderstwo własnych dzieci.
Nie, nie czuję się, jak mała, dopiero co uświadomiona o okrucieństwie świata dziewczynka. Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego okrucieństwa, ale co innego zdawać sobie sprawę, a co innego zobaczyć to na własne oczy. Widok ów chyba jeszcze długo pozostanie w moich myślach.
I…pozostaje tylko bezsilność. Siedzę w ciepłym mieszkaniu, wyglądam przez okno i zachwycam się pięknym słońcem, a do tej pory (od rana) już pewnie kilkaset niewinnych istot zostało pozbawionych na zawsze takiej możliwości.
Kto daje, nam – ludziom, takie prawo?